Georgian state of mind

Warszawa-Tbilisi, bilety kupione. Lecimy do Gruzji.

Po tych wspaniałych opowieściach z książek i blogosfery czułam się, jakbym naprawdę jechała do Kolchidy po złote runo. A my przyjechaliśmy do zwykłego kraju. Pięknego, winem płynącego, trochę dzikiego, ale jednak – zwykłego.

Że Gruzja to stan umysłu? Kto dorastał w Polsce, tego chyba tylko krowy na ulicach miasteczek mogą zdziwić, a i to dlatego, że wychowywał się w mieście. W podobnym stanie umysłu byliśmy wszyscy jeszcze 20 lat temu. Tylko że do Unii mieliśmy bliżej. Może dlatego Gruzja wydaje nam się taka swojska?